Kilońska lekcja piłki ręcznej
Wszyscy ci, którzy po cichu liczyli, że Nafciarzy stać na sprawienie podobnej niespodzianki do tej sprzed siedmiu lat, musieli obejść się smakiem.
THW Kiel bez najmniejszych problemów wygrało pierwsze spotkanie 1/8 finału Ligi Mistrzów i jest już – nie owijając w bawełnę – nie jedną, a obiema nogami w dalszej fazie rozgrywek. Dwunastobramkowa porażka wydaje się być może nieco za wysoka, lecz oddaje ona różnicę, jaka dzieli obecnie oba te zespoły.
Niemniej początek meczu był bardzo dobry w wykonaniu wiślaków. W pierwszych 10. minutach wychodziło im niemal wszystko, czego efektem było prowadzenie 5:2. Wszystko szło świetnie do 15. minuty, ale potem zaczęła zarysowywać się przewaga gości. Do szatni zespoły zeszły przy wyniku 14:12 dla THW, który z pewnością Nafciarzom ujmy nie przynosił.
Wszystko, co złe dla Wisły, zaczęło się po zmianie stron. Defensywa kilończyków zaczęła funkcjonować zdecydowanie lepiej niż przed przerwą, z czym wiślacy nie za bardzo potrafili sobie poradzić. A nawet jak udało im się znaleźć lukę w szeregach THW, to na wysokości zadania stawał świetnie broniący Andreas Palicka. Minęło raptem sześć minut drugiej połowy, a zawodnicy Alfreda Gislasona prowadzili już 21:13. Wtedy stało się już jasne, że Nafciarze walczyć będą w tym spotkaniu tylko i wyłącznie o jak najlepszy wynik.
Grające na sporym luzie Kiel nie zamierzało jednak zadowalać się i tak już wysokim prowadzeniem. Z każdą minutą przewaga gości była coraz większa, a rosłaby jeszcze bardziej, gdyby nie dobrze radzący sobie w bramce Marcin Wichary. W 47. minucie przewaga przyjezdnych sięgała dziesięciu bramek, do końca meczu wzrastając jeszcze o kolejne dwie. Faworyci zrobili, co do nich należy i ostatecznie wywieźli z Płocka dwunastobramkową zaliczkę.
Nafciarze chwilami byli bezradni zarówno w ataku pozycyjnym, jak i w obronie, swoich okazji szukając w głównej mierze podaniami do koła. Można mieć po tym spotkaniu o kilka rzeczy pretensje do wiślaków, lecz obiektywnie trzeba przyznać, że póki co nie są zespołem, który byłoby stać na rywalizowanie z najlepszymi w Europie. Poza tym mało która drużyna na Starym Kontynencie jest w stanie przeciwstawić się sile kilończyków.
Teraz wiślaków czeka rewanż, do którego mogą podejść bez większego obciążenia i powalczyć o jak najkorzystniejszy rezultat. Tak naprawdę najważniejsze dopiero przed nimi, bo wielkimi krokami zbliżają się najważniejsze mecze w Polsce: play-offy i turniej finałowy Pucharu Polski. Tam wszyscy rywale będą już – w przeciwieństwie do środowego – jak najbardziej do ogrania.
Wisła Płock – THW Kiel 24:36 (12:14)
Wisła: Wichary, Dudek – Spanne 6, Wiśniewski 5, Kwiatkowski, Toromanović 4, Syprzak, Eklemović 2, Kubisztal, Kavas 4, Dobelsek 3, Zołoteńko, Twardo
THW: Omeyer, Palicka – Andersson 5, Lundstrom, Sprenger 5, Klein 5, Ahlm 6, Zeitz 2, Palmarsson 3, Narcisse 1, Ilić 3 (2), Jicha 6 (3)
Widzów: 5100
Źródło: www.nafciarze.pl