Wyjazdowa niemoc przełamana! Wisła gromi HCM!
W końcu! Długie, dziesięcioletnie oczekiwanie na wyjazdowe, pucharowe zwycięstwo Wisły Płock zakończone! I w dodatku zakończone w dobrym stylu.
Nafciarze pokonali na wyjeździe HCM Constanta aż 34:19, będąc lepszymi od rywali w każdym elemencie handballowego rzemiosła. Przełamanie nastąpiło chyba w najlepszym możliwym momencie, w którym ważą się losy awansu do następnej fazy Ligi Mistrzów.
Spotkanie lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy po dwóch trafieniach Laurentiu Tomy prowadzili 2:0. Rumuński skrzydłowy miał jeszcze szansę na podwyższenie wyniku, lecz wykonywany przez niego rzut karny obronił Marcin Wichary. Do 15 minuty mecz był wyrównany, ale potem ton rywalizacji zaczęli nadawać mistrzowie Polski. W 22 minucie po skutecznym rzucie Bostjana Kavasa było już 12:8, ale zawodnicy HCM szybko zniwelowali straty do dwóch oczek. Ostatnią bramkę pierwszej połowy zdobył Christian Spanne, dzięki czemu Nafciarze zeszli na przerwę prowadząc 15:12.
Paradoksalnie jednak, pomimo prowadzenia, gra Wisły w pierwszych 30 minutach nie była najlepsza. Podopieczni Larsa Walthera popełnili dużo prostych, niewymuszonych błędów i tylko świetnie broniącemu Marcinowi Wicharemu mogli zawdzięczać to, że wynik był ciągle korzystny. Druga kwestia też jest taka, że gospodarze bardzo ułatwiali wiślakom zadanie, często gubiąc się w prostych sytuacjach.
Niemniej ostatnie minuty przed przerwą pokazały, że Rumuni nie zamierzają się poddawać, co zwiastowało spore emocje. Jednak to co się stało, zaskoczyło chyba nawet największych optymistów wśród płockich kibiców.
Od pierwszej minuty po zmianie stron wiślacy robili na parkiecie właściwie co chcieli – „Wichura” bronił jak natchniony, obrona była nie do przejścia, a w ataku brylował Michał Kubisztal. Nafciarze zdominowali spotkanie do tego stopnia, że pierwszą bramkę w drugiej połowie HCM zdobyło… w 44 minucie! Wynik w tym momencie brzmiał 23:13 i mecz był już właściwie zakończony. W ostatnim kwadransie trener Walther wpuścił na parkiet zawodników rezerwowych, którzy grając raczej średnio skutecznie… konsekwentnie powiększali przewagę. Wynik końcowy – 34:19 – mówi sam za siebie i musi budzić szacunek, bo nieczęsto się zdarza taka przewaga na tym poziomie rozgrywek.
Mecz ten z pewnością wleje trochę optymizmu w serca kibiców Wisły, którzy ostatnimi czasy nie byli rozpieszczani przed swoją drużynę. Cieszyć może przede wszystkim postawa obrony, która nie pozwalała rumuńskim zawodnikom na zbyt wiele. A nawet jak czasem gospodarze znaleźli w niej lukę, to na posterunku był doskonale broniący Marcin Wichary, którego występ był równie imponujący jak pamiętne spotkanie na Euro przeciwko Duńczykom. Z bardzo dobrej strony pokazał się również Michał Kubisztal. Takiego „Kubła” kibice chcieli by oglądać jak najczęściej.
Niemniej brawa należą się całej drużynie; należy mieć tylko nadzieję, że Wisła pójdzie za ciosem i kolejne występy będą równie udane. Jedno jest pewne – tak dumni ze swojego zespołu jak w czwartek płoccy kibice nie mogli być od ubiegłorocznych meczów finałowych Mistrzostw Polski.
Zwycięstwem tym mistrzowie Polski bardzo przybliżyli się wyjścia ze swojej grupy Ligi Mistrzów. Aby awans stał się faktem, trzeba jeszcze zapunktować w następnych spotkaniach, najbliższa okazja już wkrótce – 19 lutego do Płocka zawita wicelider tabeli, Metalurg Skopje.
HCM Constanta – Wisła Płock 19:34 (12:15)
HCM: Popescu, Stanescu – Toma 7 (3), Stamate 3, Irimescu 2, Sadoveac 2, Simicu 2, Adzic 1, Sabou 1, Stavrositu 1, Angelovski, Buricea, Csepreghi, Dimache, Ghionea, Novanc
Wisła: Wichary – Kubisztal 11 (2), Spanne 7, Kavas 4, Toromanović 4, Dobelsek 2, Paczkowski 2, Wiśniewski 2, Eklemović 1, Kwiatkowski 1, Chrapkowski, Olsen, Syprzak, Twardo
Źródło: www.nafciarze.pl