Nafciarze zagrają o złoto
Chyba tylko nieliczni spodziewali się tak wielkich emocji w trzecim meczu półfinałowym z kwidzyńskim MMTS-em.
Po dwóch łatwych wygranych na własnym parkiecie, w Kwidzynie mistrzowie Polski natrafili na spory opór gospodarzy. Ostatecznie jednak Wisła wygrała po dogrywce 31:28 i zamknęła całą półfinałową rywalizację w trzech meczach.
W mecz lepiej weszli wiślacy, którzy mimo średniej skuteczności w ataku wydawali się od początku kontrolować zawody – po 14. min prowadzili 6:3. Lecz to co stało się w kolejnych dziesięciu minutach jest trudne do wytłumaczenia. Nafciarze zupełnie stanęli i raz co raz popełniali proste błędy, czego efektem było to, że kwidzynianie wygrali ten fragment… 8:1 i wyszli na czterobramkowe prowadzenie. W międzyczasie jeszcze z gry wykluczeni zostali Adam Twardo i Maciej Mroczkowski, aczkolwiek wydaje się, że starcie obu zawodników zostało zbyt surowo potraktowane przez sędziów, którzy mogli pokusić się o ukaranie wymienionych graczy tylko dwiema minutami na ławce. Pomimo utraty swojego playmakera MMTS kontynuował dobrą grę i jeszcze przed przerwą zdołał powiększyć przewagę do pięciu trafień.
Koszmarna gra z drugich piętnastu minut drugiej połowy miała swoją kontynuację jeszcze przez kilka minut po przerwie, kiedy wiślacy nie potrafili zakończyć paru dobrych sytuacji rzutowych. W 41. min gospodarze prowadzili jeszcze 20:15, ale od tego momentu stan gry zaczął ulegać zmianie. Mistrzowie Polski ruszyli w pościg za rywalem i niespełna sześć minut później zdołali go dojść na jedną bramkę (22:21). Na pierwsze prowadzenie w drugiej odsłonie płoccy kibice, którzy w 82 osoby stawili się w nowej kwidzyńskiej hali, musieli czekać aż do 54. min, kiedy to dobrze dysponowany tego dnia Michał Kubisztal trafił na 25:24. „Kubeł” mógł to prowadzenie jeszcze powiększyć, ale wykonywany przez niego rzut karny obronił bramkarz miejscowych. Kluczowa dla losów meczu okazała się ostatnia minuta. Nafciarze na 40 sekund przed końcem prowadząc jedną bramką i mając piłkę popełnili prosty błąd, wyrzucając piłkę na aut, z czego skwapliwie skorzystali podopieczni Krzysztofa Kotwickiego, wyrównując stan meczu na kilka sekund przed końcem. Zamiast zwycięstwa w regulaminowym czasie gry – dogrywka na własne życzenie.
W niej już jednak Wisła zrobiła, co do niej należy i ostatecznie wygrała 31:28, pieczętując tym samym swój udział w finale rozgrywek. W nim przeciwnik mógł być tylko jeden, czyli kieleckie Vive, które z wielką łatwością odprawiło Stal Mielec.
Kibice, którym dane było obejrzeć sobotni mecz, na pewno nie mogli narzekać na brak emocji. Tych było nawet w nadmiarze od pierwszej do siedemdziesiątej minuty. Martwić może natomiast nierówna gra Wisły i niesatysfakcjonująca – to tak delikatnie ujmując – dyspozycja niektórych kluczowych zawodników, jak np. bardzo statycznego i unikającego odpowiedzialności rzutowej Bostjana Kavasa. Długimi fragmentami gra mistrzów Polski oparta była tylko na Michale Kubisztalu, co na pewno nie może napawać optymizmem przed arcytrudnymi meczami z drużyną z Kielc. Nawet jeśli dodać do tego, że równą dyspozycję utrzymują ostatnio Marcin Wichary i Adam Wiśniewski.
Na szczęście do pierwszego spotkania finałowego zostały jeszcze dwa tygodnie i należy mieć nadzieję, że przez ten czas odnajdzie się gdzieś zagubiona ostatnio forma kilku Nafciarzy. Dwa pierwsze mecze z Vive zostaną rozegrane 12 i 13 maja w Kielcach.
MMTS Kwidzyn – Wisła Płock 28:31 (15:10; 26:26)
MMTS: Suchowicz, Szczecina – Rombel, Seroka 1, Daszek 1, Kostrzewa 5, Pacześny 1, Peret 5, Krieger 1, Mroczkowski 2, Orzechowski 3, Sadowski, Adamuszek, Rosiak, Łangowski 5, Waszkiewicz 4 (3)
Wisła: Wichary, Seier – Backstrom, Spanne 4 (4), Wiśniewski 5, Gomółka, Kwiatkowski, Toromanović 2, Syprzak 2, Chrapkowski, Eklemović 5, Kubisztal 10, Kavas 2 (1), Dobelsek, Twardo, Paczkowski 1
Widzów: 1500 (w tym 82 z Płocka)
Źródło: www.nafciarze.pl