Walther: Wtedy będę szczęśliwym człowiekiem
Szlagierowy pojedynek z Vive Targi Kielce zbliża się coraz większymi krokami. Napięcie i skupienie rośnie z każdym dniem, co widać także na twarzach zawodników i szkoleniowców Orlen Wisły.
O umiejętnościach zawodników obu drużyn można byłoby pisać bardzo długo. Obie ekipy mają swoje lepsze i gorsze strony, a ich ostateczny bilans z pewnością znajdzie odzwierciedlenie w końcowym wyniku. Ważne są nie tylko umiejętności indywidualne i przygotowanie fizyczne, ale także podejście zawodników do tego pojedynku od strony psychologicznej.
W przeszłości bywało tak, że Orlen Wisła przegrywała swoje spotkania z Kielcami już w szatni. Jak to wygląda przed nadchodzącym spotkaniem?
Lars Walther: Mamy w zespole zawodników z bogatym doświadczeniem zebranym nie tylko w meczach swoich reprezentacji, ale także poprzednich klubach. Także „starzy” gracze wiedzą, że jesteśmy w stanie pokonać Kielce, bo już to kiedyś zrobiliśmy. Mamy świadomość, że jeśli to będzie nasz dzień, to wygramy to spotkanie. Tak jak wspomniałeś, ważne żeby znaleźć także równowagę między nerwowością związaną z rangą meczu, a jasnością umysłu. Vive jest faworytem, ale zagramy u siebie przy pełnych trybunach oraz, jak się spodziewam, wspaniałej atmosferze. Wierzę, że zawodnicy odnajdą ten balans w swoich głowach i będą w stanie zagrać na swoim najwyższym poziomie.
Niemalże rok temu Vive rozpoczęło serię sześciu kolejnych zwycięstw z naszą drużyną. Mógłbyś porównać potencjał, jakim dysponowała tamta Wisła do tego, czym dysponujemy dzisiaj?
Myślę, że wzrosła jakość umiejętności indywidualnych. Oznacza to, że nawet jak trafi nam się dzień, w którym nie wszystko działa jak należy, możemy liczyć na rozwiązania indywidualne poszczególnych zawodników. Oczywiście na początku musimy próbować grać zespołowo, co jest zresztą naszą mocną stroną. Widzę, że jesteśmy w tym aspekcie coraz mocniejsi. Mamy świadomość, że możemy grać na naprawdę wysokim poziomie.
Czego ze swojej strony będziesz wymagał od swoich podopiecznych?
Będę wymagał trzymania się założeń taktycznych w 100 proc. oraz gry z pełną dyscypliną i cierpliwością. Chcę zobaczyć drużynę, szesnastu ludzi walczących za siebie do upadłego. Na pewno łatwiej takie zaangażowanie wykrzesać od zawodników w spotkaniu z Vive Targi, niż chociażby z Legnicą. Kiedy spodziewasz się pojedynku z teoretycznie słabszą drużyną, w głowach pojawiają się myśli, że czeka nas łatwe zwycięstwo. Tym razem jednak tak nie będzie. Musimy gdzieś znaleźć rezerwy, tą ekstra motywację. Liczę, że każdy z zawodników odnajdzie to, czego potrzebuje. Z mojego punktu widzenia będzie to łatwiejsze spotkanie, bo jestem pewny, że moi zawodnicy wyjdą w pełni zmotywowani i w związku z tym wiem, czego mogę się po nich spodziewać.
Nie uważasz, że zawodnicy wyjątkowo potrzebują takiego spektakularnego zwycięstwa, aby jeszcze bardziej uwierzyć we własną siłę?
Oczywiście, że tego potrzebujemy, podobnie zresztą jak Kielce. Nie chcę mówić, co będzie, jeśli nam się nie uda. Mogę obiecać, że każdy zrobi wszystko, co w jego mocy, aby dwa punkty zostały w Płocku. Wiem, że ten mecz siedzi w głowach moich zawodników już od dłuższego czasu. Widać to na każdym kroku.
W jednym z wywiadów wspomniałeś, że w porównaniu do „mistrzowskiego” sezonu, teraz odczuwacie dużo większe wsparcie ze strony kibiców. Co miałeś na myśli?
Od tego czasu wiele rzeczy się zmieniło w naszym zespole – począwszy od zawodników, poprzez styl, w jakim gramy, na kolorze koszulek kończąc. Po tamtym sukcesie wsparcie ze strony fanów stało się jeszcze bardziej namacalne. Spotykam się z ludźmi na ulicach, zamieniamy kilka słów o piłce ręcznej i jestem pewien, że nie ma wielu miast na świecie, gdzie tak się dzieje. Dla mnie najważniejsze jest, żeby kibice wiedzieli, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby wygrać. Jeśli będą mieli tą świadomość, wtedy będę szczęśliwym człowiekiem. Czujemy, że mamy dużo większe wsparcie z wielu stron. Zawodnicy mogą grać na pewnego rodzaju luzie, bo kibice, którzy ich obserwują, stoją za nimi murem, w dobrych i w złych momentach. W sobotę zmierzymy się w drużyną aspirującą do Final Four Ligi Mistrzów. Liczę, że im się uda ta sztuka, bo będzie to z dużą korzyścią dla polskiej piłki ręcznej. Z każdym miesiącem nasza drużyna dojrzewa, staje się lepsza. Dla nas to także mecz o utrzymanie pewnego poziomu, podtrzymanie trendu rozwojowego.
Zapytam jeszcze o sytuację kadrową. Wiemy, że kontuzjowany jest Kamil Syprzak. Jest możliwość, że uda mu się wystąpić w sobotę?
W tym momencie szanse na to są bliskie zeru. Z tego o słyszę, potrzebuje jeszcze ok. dwóch tygodni. Obawiamy się, że przedwczesny jego powrót na parkiet może się skończyć dłuższą przerwą. Gdyby Kamil wypadł nam na 2-3 miesiące, byłaby to katastrofa. Wszystko zależy od lekarzy i w zasadzie od cudu, bo w tym przypadku jego potrzebujemy.
Źródło: www.sprwislaplock.pl