Pogrom w Orlen Arenie
Dużą niespodzianką nie można nazwać dzisiejszego zwycięstwa Wisły Płock w pierwszym półfinałowym spotkaniu przeciwko ekipie MMTS Kwidzyn.
Wygranej Nafciarzy spodziewali się prawie wszyscy, a już na pewno zdecydowana większość. Jednakże takiego wyniku nie obstawiał nikt – mistrzowie Polski pokonali kwidzynian 42:19 i już jutro powalczą o powtórkę.
Spotkanie rozpoczęło się dość niewinnie ze strony płocczan, którzy swoją pierwszą akcję zakończyli nieudanym rzutem Bostjana Kavasa nad bramkę. W trzeciej minucie wynik meczu otworzył Robert Orzechowski, który rzutem z dziewiątego metra pokonał Marcina Wicharego. Wyrównanie przyszło kilka minut później, kiedy to sędziowie podyktowali rzut karny dla Wisły za faul na Michale Kubisztalu, który na bramkę zamienił Christian Spanne. Moment później spotkanie zostało jednak przerwane na kilka minut, gdyż kontuzji nabawił się… jeden z arbitrów prowadzących mecz. Cała sytuacja nie wyglądała dobrze, jednakże dzięki szybkiej interwencji płockiego sztabu szkoleniowego spotkanie wznowiono.
Tymczasem do niemalże dziesiątej minuty prowadzenie utrzymywali goście. Wówczas bramkę dającą pierwsze prowadzenie płocczanom zdobył Kavas, a chwilę później kolejną dorzucił jeszcze Spanne. Wisła prezentowała mocną obronę, która w pewnym momencie zaczęła sprawiać kwidzynianom sporo problemów. Po kwadransie gry gospodarze prowadzili 11:6, kiedy to obroniony przez Sebastiana Suchowicza rzut Muhameda Toromanovicia dobił Adam Wiśniewski. O czas wówczas poprosił szkoleniowiec gości, którego ekipa po krótkiej przerwie zdołała zniwelować straty do zaledwie dwóch bramek. W dwudziestej minucie jednak wszystko zaczęło się im sypać – najpierw rzut karny Michała Waszkiewicza obronił Wichary, a następnie płocczanie przeprowadzili kilka skutecznych kontrataków, co poskutkowało wynikiem 18:10 po pierwszej części spotkania.
Druga połowa rozpoczęła się od kolejnych ataków Wisły. Gospodarze przez pięć minut zdobyli sześć bramek, jednocześnie nie pozwalając sobie na stratę ani jednej. Strzelecką niemoc MMTS przełamał w 36. minucie Mateusz Seroka, pokonując Wicharego z rzutu karnego. Płocczanie natomiast tylko skutecznie powiększali swoją przewagę. W 43. minucie ożywiła się cała Orlen Arena, kiedy to pierwszą bramkę w tym spotkaniu zdobył wracający po ciężkiej kontuzji barku, Piotr Chrapkowski. Kilka chwil później dość ciekawe ustawienie zaprezentowali podopieczni Larsa Waltehra, kiedy to na środku rozegrania pojawił się… najniższy w drużynie, Joakim Backstrom! Akcja jednak przyniosła pożądane rezultaty, kończąc się celnym rzutem Kamila Syprzaka z koła.
Wraz z kolejnymi minutami spotkania rosło również prowadzenie gospodarzy. Dobrze spisywała się zarówno obrona, jak i atak Wisły, co skutecznie umożliwiało bramkarzom obronę piłek i wyprowadzanie kontrataków czy nowych ataków pozycyjnych. Po jednym z nich piękną bramkę zdobył Paweł Paczkowski, pokonując bramkarza przeciwników techniczną wkrętką ze skrzydła. Po tym trafieniu przewaga Nafciarzy wzrosła do dwudziestu trzech bramek, co utrzymali już do samego końca spotkania, wygrywając 42:19.
Rewanżowe spotkanie już jutro. Początek o godzinie 19:00.
Wisła Płock – MMTS Kwidzyn 42:19 (18:10)
Wisła: Wichary, Seier – Spanne 9 (1), Wiśniewski 7, Kubisztal 4, Kavaš 4, Dobelšek 4, Paczkowski 4, Twardo 2, Chrapkowski 2, Eklemović 2, Syprzak 2, Gomółka 1, Bäckstrőm 1, Kwiatkowski, Toromanović.
MMTS: Suchowicz, Sczecina – Waszkiewicz 4 (4), Adamuszek 3 (1), Daszek 2, Sadowski 2, Pacześny 2, Seroka 2 (1), Mroczkowski 1, Orzechowski 1, Nogowski 1, Kostrzewa 1, Peret, Krieger, Rosiak, Łangowski.
Kary: Wisła – 20 min. (Kwiatkowski 6’; Twardo 6’; Wiśniewski 4’; Bäckstrőm 2’; Syprzak 2’); MMTS – 8 min. (Łangowski 4’; Seroka 2’; Adamuszek 2’)
Autor: Michalina Chabowska | NiceSport.pl